30 mar 2011

Pierwszy pieróg


Pisanie powraca do mnie jak bumerang. Od czasu do czasu zamachnę się w szerokim polu i puszczam całą aferę w niepamięć, tylko po to aby za parę miesięcy przejść po tym samym, mentalnym trawniku i się o nią przewrócić. Lubię pisać. Lubię jak cały ten bajzel pełzający mi po głowie przestaje się szlajać jak naładowany hormonalnie nastolatek i znajduje schronienie na jakiejś niezaludnionej  przestrzeni. Dużo już historii wyrzuciłem– własnej, cudzej i zmyślonej.  A może gdzieś siedzą, te początki, w nadpisanych sektorach dysków twardych na serwerach w Tajlandii. Może wymieszały się z pamiętnikami jakiegoś producenta bambusowych koszyków i może po odzyskaniu zainspirowałyby braci Wachowski do nakręcenia następnego filmu. Kto wie.
Wyciągam więc moje grube kolorowe kredki i maluje. Skłonności do przesady, ależ niewątpliwie. Uwielbiam ludzi którzy z tego jak poszli do sklepu po bułki potrafią zrobić historię. I nieważne czy zmyślili czy przyciągają te niezrozumiałe i dziwne wypadki po ludziach chodzące. Prawda to plastelina która przechodzi z rąk do rąk. Mam tu swoją wersję, a że rzeczy wokół mnie się robią ciekawsze i ciekawsze … chociaż o mopowaniu podłogi też mógłbym pisać godzinami. Tzw. mopping to naturalna metoda na osiągnięcie klarownego i przejrzystego umysłu, który zrodził niejedną pieśń i wers, zen artystów-dorobkiewiczów. Chociaż o mopowaniu to może tylko refreny powinno się robić. Bo inaczej rozpędzimy się jak Joyce i znów będzie Ulysses i łamanie ludzkich cierpliwości. 
Piszmy prosto, piszmy jak Dan Brown. Blah.
Czasami dotrze do człowieka coś naprawdę dobrego, inspirującego, powiew rzeczy które mają nadejść. Kapela Dizraeli and The Small Gods jest dla mnie czymś takim – połączenie folka, hip-hopu, funky i bluesa, wszystko zgotowane smacznie i pobudzająco w okolicach bioderstópdłoni. Zanim się obrócisz – gibasz się już, końcówki chodzą,  a ty słuchasz mimo że już dawno powinieneś iść spać. A może powinienem.  Ale świat czeka a nastolatek się buntuje. Kosmos zrobił tak że znów będę sprzedawał i znów będę reklamował. Zaprzysięgłem się kiedyś że tego robił nie będę. Miało być free, miały być kwiatki. Ale rzeczywistość objawiła się i rozporządziła inaczej. I jest fajnie.
Porzuciłem korporację, oddając się w ręce inspiracji i moich kredek. Doszedłem do wniosku, że goszcząc dwie połówki mózgu w mojej głowie, obie muszą zarabiać na utrzymanie. I gdzieś zagwizdała ta świadomość że jestem tu gdzie jestem i wszystko jest naprawdę dobrze . Naprawdę dobrze. I nic nie paliłem.